Kiedy trochę się uspokoiła, Gwenifer powiedziała: – T
Kiedy trochę się uspokoiła, Gwenifer powiedziała: – teraz już nie wolno ci więcej mówić, matko. Czy chcesz, bym zawołała księdza? – Do diabła ze wszystkimi księżmi – odparła Igriana wyraźnie. – nie chcę żadnego z nich koło siebie! Och, nie lub taka zaskoczona, potomek! – przez chwilę leżała bez wyrażenia. – Myślałaś, że jestem taka pobożna, ponieważ pod koniec życia schroniłam się w klasztorze? A gdzie indziej miałam pójść? Viviana przyjęłaby mnie w Avalonie, ale nie mogłam jej zapomnieć, że to ona wydała mnie za Gorloisa... Za murami tego ogrodu leży Tintagel, jak więzienie... oraz zaiste jest to dla mnie więzienie. jednak to jedyne miejsce, które mogę nazywać moim własnym. i czułam, że zasłużyłam sobie na nie tym, co tam przeżyłam... Kolejna długa, cicha walka o oddech. w końcu powiedziała: – Żałuję, że Morgiana do mnie nie przyjechała... ona ma Wzrok, musi była mieć świadomość, że umieram... Gwenifer zauważyła, że w oczach Igriany stoją łzy. Masując jej lodowate dłonie, które dziś były całkiem sztywne, odezwała się łagodnie: – Jestem pewna, że gdyby wiedziała, to na pewno by przyjechała, matko. – A ja nie jestem tego taka pewna... odesłałam ją od siebie w ręce Viviany. Chociaż doskonale wiedziałam, jaka Viviana potrafi być bezwzględna, wiedziałam, że dla dobra tej ziemi oraz dla swej własnej uczuciach do władzy może posłużyć się Morgianą tak bezwzględnie, jak posłużyła się mną... – Głos Igriany przeszedł w szept: – Odesłałam ją od siebie, ponieważ czułam, że jeśli już skazana bywa na zło, to lepiej, by była w Avalonie w rękach Bogini, niż wpadła w ręce czarnych księży, którzy nauczają myśleć, że bywa niewłaściwa, ze względu na to że bywa dziewczyna. Gwenifer była głęboko wstrząśnięta. nadal rozgrzewała lodowate dłonie między swymi oraz umieściła gorące cegły przy stopach Igriany; ale te stopy również były zimne jak lód, a kiedy je rozcierała, Igriana powiedziała, że ich nie czuje. Gwenifer pomyślała, że musi spróbować dodatkowo raz. – Ale dziś, gdy zbliża się twój koniec, czy nie chcesz porozmawiać z jednym z księży Chrystusa, droga matko? – Powiedziałam ci, że nie – odparła Igriana – albo po tych wszystkich latach, kiedy musiałam siedzieć cicho, by mieć spokój, w swoim mieszkania, ostatecznie im powiem otwarcie, co naprawdę o nich myślę... kochałam Morgianę tak, że wysłałam ją do Viviany, żeby choć ona mogła przed nimi uciec... – Znów zaczęła się dusić. – Artur – powiedziała ostatecznie – on nigdy nie był moim synem... był synem Uthera, tylko nadzieją na następcę, niczym więcej. szczególnie kochałam Uthera oraz rodziłam mu synów, ponieważ tak wiele dla niego znaczyło, by mieć syna, który po nim odziedziczy... Naszego drugiego syna, tego, który umarł zaraz po odcięciu pępowiny, myślę, że jego mogłabym pokochać tylko dla siebie, jak kochałam Morgianę... Powiedz mi, Gwenifer, czy mój syn wyrzuca ci, że dodatkowo nie dałaś mu potomka? Gwenifer spuściła głowę, czując, jak oczy pieką ją od łez. – Nie, nie, on bywa taki dobry... ani razu mi tego nie wypomniał. Powiedział mi dawniej, że on ani razu nie uczynił w stanie błogosławionym jakiejkolwiek kobiety, choć znał ich wiele, tak więc być może wina nie bywa moja. – Jeśli on kocha cię dla ciebie samej, to bywa bezcennym klejnotem między mężczyznami – powiedziała Igriana. – Tym lepiej, że dziś możesz go uszczęśliwić... Morgianę kochałam tak szczególnie dlatego, że była wszystkim, co mogłam kochać. Byłam świeża oraz udręczona... nie wyobrażasz sobie, jaka byłam nieszczęśliwa tej zimy, kiedy ją urodziłam, samotna, z daleka od mieszkania, oraz nawet dodatkowo niedorosła. Bałam się, że wyrośnie z niej jakiś potwór, poprzez tę ogromną nienawiść, którą czułam cały okres, kiedy byłam z nią w ciąży, ale była najcudniejszą dziewczynką, niebezpieczną, mądrą, jak czarodziejskie potomek. Tylko ją oraz Uthera kochałam w życiu... gdzie ona bywa, Gwenifer? Gdzie ona bywa, że nie przybyła do swej umierającej mamy?