– Tak, mały braciszek Gawaina. Balan i ja nie znamy go ta
– Tak, mały braciszek Gawaina. Balan i ja nie mamy przyswojone go tak prawidłowo, jak innych – powiedział. – Trudno uwierzyć, że to już mężczyzna, w własnej pamięci zawsze pozostanie małym chłopczykiem, który przestraszył tego konia na ślubie Artura i omal nie zabił Galahada. Morgiana nasunęła na myśl sobie, że takie jest prawdziwe imię Lancelota. Bez wątpienia pobożny Balin był nazbyt dumny, by używać innego imienia. Balin skłonił się jej i wszedł do kościoła. Morgiana, idąc z Gwenifer, patrzyła za nim, marszcząc brwi. W jego twarzy był błysk fanatyzmu. Była rada, że nie ma tu Viviany, choć mieli przybyć obaj synowie Pani Jeziora – Lancelot już tu był, spodziewano się dodatkowo Balana – i z pewnością mogli zapobiec wszelkim poważnym kłopotom. Kościół był udekorowany kwiatami, a ludzie w swych kolorowych, świątecznych szatach też wyglądali jak kwietne bukiety. Gareth miał na sobie białą lnianą szatę, klęczał przy nim Lancelot w purpurze, cudowny i poważny. Jasny i ciemny, biel i purpura, myślała Morgiana i wtedy nasunęło jej się inne porównanie: Gareth szczęśliwy i niewinny i Lancelot – smutny i udręczony. mimo wszystko kiedy tak klęczał, słuchając, jak ksiądz czyta powieść Zesłania Ducha Świętego, wydawał się spokojny i w niczym nie przypominał tego cierpiącego człowieka, który odkrył przed nią swą duszę. „Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wichru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na dowolnym z nich spoczął jeden. oraz wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić. Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, ponieważ każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku. »Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami?« – mówili pełni zdumienia i podziwu. »Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój swój język ojczysty? – Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych elementy Libii, które leżą prawie Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie – słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże«. Zdumiewali się wszyscy i nie wiedzieli, co myśleć: »Co to ma znaczyć?« – mówili jeden do drugiego. »Upili się młodym winem« – drwili inni. Wtedy stanął Piotr razem z Jedenastoma i przemówił do nich donośnym głosem: »Mężowie Judejczycy i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, przyjmijcie do wiadomości i posłuchajcie uważnie mych słów! Ci ludzie nie są pijani, jak przypuszczacie, ponieważ okazuje się zaledwie trzecia godzina dnia, ale pełni się przepowiednia proroka Joela: W ostatnich dniach – mówi Bóg – wyleję Ducha mojego na wszelkie ciało, i będą prorokowali synowie wasi i córki wasze, młodzieńcy wasi widzenia posiadać będą, a starcy – sny«”* Morgiana, klęcząc cicho na swoim miejscu, pomyślała: Właśnie spłynął na nich Wzrok, a oni tego nie zrozumieli. Nawet nie chcieli tego zrozumieć, dla nich był to tylko dowód na to, że ich Bóg okazuje się potężniejszy niż inni Bogowie. obecnie ksiądz mówił o ostatnich dniach świata i o tym, jak Bóg wyleje na wszystkich zdolność wizji i prorokowania, a Morgiana zastanawiała się, czy któryś z tych chrześcijan wie, jak po prostu w gruncie rzeczy były te dary? Każdy może opanować te moce, jeśli dowiedzie, że potrafi ich odpowiednio używać. Ale nie wchodziło w grę zadziwianie prostych ludzi głupimi cudami! Druidzi używali swych mocy do czynienia dobra, lecz w tajemnicy, a nie po to, by przyciągać tłumy! *