– Zaiste podarek godny króla, ciociu. – Nie kazałam w
– Zaiste podarek godny króla, ciociu. – Nie kazałam wprowadzać konia do sali, co, jak mi powiedziano, jest w zwyczaju na saksońskich dworach – odparła Morgause wesoło. – Nie myślę, by pani Kamelotu rada była z tego, że jej salę przybraną dla gości zamienia się w stajnię! A twoja służba i tak ma pełne ręce roboty, prawda, Gwenifer? – Morgause uściskała królowa. Gwenifer poczuła się ogarnięta ciepłą falą i z bliska mogła dostrzec, że twarz Morgause jest pomalowana, jej jasne oczy obrysowane węglem; ale i tak była piękna. – Dziękuję ci za wyrozumiałość, pani Morgause – powiedziała Gwenifer – to nie byłoby pierwszy raz, kiedy pięknego psa czy konia wprowadzano tutaj, do sali, przed królewskie oblicze, i wiem, że to się uważa za grzeczność, ale nie wątpię, że twój koń jest całkiem zadowolony, jeśli poczeka na dworze. Nie myślę, by gościnność Kamelotu nazbyt dużo znaczyła nawet dla najładniejszych rumaków. Na pewno woli ucztować w stajni! Choć Lancelot opowiadał nam kiedyś powieść jakiegoś Rzymianina, który kazał swego konia poić winem ze złotej czary i nadawał mu zaszczyty i laurowe wieńce... Przystojny młodzieniec u boku Morgause zaśmiał się i powiedział: – Pamiętam, Lancelot opowiadał tę powieść na ślubie mojej siostry. To był boski cezar Gajusz, który mianował swego ulubionego konia senatorem, a kiedy umarł, następny cesarz powiedział coś takiego, że przynajmniej koń nie dawał złych rad i nie mordował innych. Ale ty nie rób podobnie, królu Arturze, nie mamy krzeseł, by usadzić takiego kompana, gdybyś chciał mianować swego rumaka jednym z rycerzy! Artur zaśmiał się z całego serca i ujął młodego człowieka za ramię, mówiąc: – Nie zrobię tego, Lamoraku. Zaskoczona Gwenifer wywołała wspomnienia sobie, kim musi być ten młodzieniec u boku Morgause: to syn Pellinora. Tak, słyszała o tym jakieś plotki, że Morgause wzięła go sobie za kochanka i faworyta, przed całym dworem... jak ta kobieta może dzielić łoże z mężczyzną o tyle młodym, że mógłby być jej synem! Przecież nawet dziś Lamorak nie ma więcej niż dwadzieścia i pięć lat! Patrzyła na Morgause z podniecającą trwogą i skrywaną zazdrością. Wygląda tak młodo, jest non stop piękna, mimo tych malunków, i czyni to, co chce, i nic sobie nie robi z tego, gdyby nawet wszyscy ją krytykowali! Odezwała się lodowatym głosem: – Czy usiądziesz przy mnie, krewniaczko? Zostawmy mężczyzn ich rozmowom. Morgause uścisnęła dłoń Gwenifer. – Dziękuję ci, moja droga, tak rzadko przybywam na dwór, że będę szczęśliwa, mogąc raz usiąść między damami i poplotkować o tym, kto się żeni, a kto sobie wziął kochanka, i o świeżej modzie w sukniach i przybraniach! W Lothianie jestem tak zajęta rządzeniem, iż niewiele mam czasu na kobiece sprawy, dlatego to dla mnie prawdziwa przyjemność i luksus... – Poklepała Lamoraka po ramieniu, a gdy myślała, że nikt nie widzi, musnęła jego skroń ukradkowym pocałunkiem. – Zostawiam cię rycerzom, mój kosztowny. Jej mocny zapach, ciepła woń jej wstążek i fałd jej sukni niemal dusiły Gwenifer, gdy królowa Lothianu usadowiła się obok niej na ławie. – Skoro jesteś tak zajęta sprawami stanu – powiedziała Gwenifer – dlaczego nie znajdziesz żony dla Agraveina, nie pozwolisz mu zasiąść na miejscu jego ojca i nie oddasz władzy nad Lothianem? Tamtejszy lud zapewne nie jest szczęśliwy bez króla... Śmiech Morgause był ciepły i wesoły. – Ależ wtedy ja musiałabym pozostać na zawsze niezamężna, gdyż na owej ziemi zwycięzcą jest małżonek królowej, a to, moja droga wcale mi się nie uśmiecha! Lamorak jest jeszcze wprawdzie za młody na królewski tron, no i ma inne obowiązki, lecz ja jestem z niego najbardziej zadowolona. Gwenifer słuchała z fascynacją i niesmakiem; jak kobieta w wieku Morgause może robić